R.I.P.
Wyznanie Czesława Miłosza
Panie Boże, lubiłem dżem truskawkowy
I ciemną słodycz kobiecego ciała.
Jak też wódkę mrożoną, śledzie w oliwie,
Zapachy: cynamonu i goździków.
Jakiż więc ze mnie prorok? Skądby duch
Miał nawiedzać takiego? Tylu innych
Słusznie było wybranych, wiarygodnych.
A mnie kto by uwierzył? Bo widzieli
Jak rzucam się na jadło, opróżniam szklanice,
I łakomie patrzę na szyję kelnerki.
Z defektem i świadomy tego. Pragnący wielkości,
Umiejący ją rozpoznać gdziekolwiek jest,
A jednak niezupełnie jasnego widzenia,
Wiedziałem co zostaje dla mniejszych, jak ja:
Festyn krótkich nadziei, zgromadzenie pysznych,
Turniej garbusów, literatura.
1986
A Confession
My Lord, I loved strawberry jam
And the dark sweetness of a woman’s body.
Also well-chilled vodka, herring in olive oil,
Scents, of cinnamon, of cloves.
So what kind of prophet am I? Why should the spirit
Have visited such a man? Many others
Were justly called, and trustworthy.
Who would have trusted me? For they saw
How I empty glasses, throw myself on food,
And glance greedily at the waitress’s neck.
Flawed and aware of it. Desiring greatness,
Able to recognize greatness wherever it is,
And yet not quite, only in part, clairvoyant,
I know what was left for smaller men like me:
A feast of brief hopes, a rally of the proud.
A tournament of hunchbacks, literature.